Wprowadzanie nowych narzędzi pomiarowych do użytkowania. Czy akceptować certyfikaty producenta?
Doświadczenie pokazuje, że sprawy dla jednych z pozoru oczywiste, bardzo często prowadzą do powstania i kultywowania błędnych praktyk. Tak niestety jest chociażby z błahą na pierwszy rzut oka kwestią, jaką jest wprowadzanie nowych narzędzi pomiarowych do użytkowania.
Dwa często powielane w tym obszarze grzechy główne to zastępowanie wycofanych narzędzi pomiarowych nowymi bez wcześniejszego sprawdzenia oraz ślepa akceptacja protokołów kalibracji czy innych pseudo-dokumentów dostarczanych wraz z zakupionymi narzędziami. Ponieważ proces zarządzania wyposażeniem pomiarowym został dość precyzyjnie określony w stosownych normach, to właśnie ich postanowienia przytoczę jako obowiązujące nas wymagania.
1. Normy ISO 9001 i 10012
Jako pierwszą przywołamy więc podstawową i dotyczącą największej grupy zainteresowanych normę ISO 9001. W wydaniu 2015, punkt 7.1.5.2 czytamy:
Jeżeli spójność pomiarowa jest wymagana, lub jest wymagana przez organizację jako zasadnicza część zaufania do wiarygodności wyników pomiarów, wyposażenie pomiarowe należy:
a) wzorcować lub sprawdzać albo wzorcować i sprawdzać, w ustalonych odstępach czasu lub przed użyciem (…)
Kwestię narzędzi, które należy w ten sposób traktować poruszałem w osobnym wpisie, tu zajmujemy się już tylko narzędziami zidentyfikowanymi jako biorące udział w zapewnieniu jakości. Prościej chyba się nie da – wszystkie te narzędzia należy sprawdzać w ustalonych odstępach czasu, czyli zgodnie z harmonogramem lub przed użyciem. Jeśli zatem nowo zakupiony sprzęt nie został uprzednio wywzorcowany, należy tego dokonać przed pierwszym użyciem (lub kolejnym po długim przechowywaniu). Dopiero pozytywna weryfikacja wyników sprawdzenia umożliwia wydanie takiego egzemplarza użytkownikowi.
Zresztą norma ISO 10012: Systemy zarządzania pomiarami — Wymagania dotyczące procesów pomiarowych i wyposażenia pomiarowego nie pozostawia w tym temacie złudzeń. Nie chcę się powtarzać, ale od początku prowadzonych przeze mnie szkoleń wyrażam się jasno w temacie istotności normy ISO 10012 i jej relacji z ISO 9001:
Jeśli chcesz spełniać podstawowe wymagania a Twoim celem jest przejście audytu recertyfikującego – wystarczy ISO 9001. Jeśli natomiast chcesz stworzyć prawdziwy, zapewniający jakość system zarządzania pomiarami i wyposażeniem pomiarowym, wtedy Twoim podstawowym dokumentem powinna być ISO 10012.
Zresztą jeśli masz chęć zweryfikować moje twierdzenie, to na końcu wydania ISO 9001 znajdziesz tabelę, która odsyła z punktu 7.1.5 właśnie do ISO 10012.
Norma ta jest systemem w systemie i systematyzuje proces potwierdzenia metrologicznego. W procesie tym przyrząd jest sprawdzany/ wzorcowany:
- Przed użyciem
- Gdy (zanim) upływa termin ważności poprzedniego wzorcowania
- Po każdej naprawie czy adiustacji (tak, adiustacji też!)
Nie ma tu za bardzo miejsca na polemikę i jeśli ktoś w ten sposób stara się zaoszczędzić na kosztach jakości, to zalicza się do grona tych, dla których jakość jest tylko sloganem potwierdzonym papierem nad biurkiem prezesa.
2. Jakość narzędzi
Panie, ale my tu same japońskie/ niemieckie/ szwajcarskie suwmiarki kupujemy, przecież wiadomo, że dobre…
Ja patrzę na to tak: jeśli położysz przede mną suwmiarkę z górnej półki za 500 zł i „chińczyka” za 120 zł, to dopóki nie wykonamy ich wzorcowania, są dla mnie warte tyle samo, czyli NIC. Owszem, najpewniej po wzorcowaniu okaże się, że ta lepsza będzie miała mniejsze błędy znalezione i powiesz mi: a nie mówiłem? Świetnie, wygrałeś. Niestety ja po wykonaniu wzorcowania dziesiątek tysięcy narzędzi widziałem zarówno „chińczyki” z błędami na zero, jak i topowe urządzenia nadające się do śmietnika jako nowe. Niestety, nie jest to argument i w nowoczesnej metrologii nie ma takiej sytuacji jak użytkowanie niepotwierdzonego narzędzia pomiarowego.
3. Certyfikat producenta
No dobrze, ale przecież ty specjalnie kupujesz te sprzęty drogich marek, bo mają fabryczny protokół sprawdzenia, który wrzucasz do segregatora i z głowy! Zacznijmy od odsiania ziarna od plew. Dla niektórych zabrzmi to komicznie, ale uwierzcie, że niektórzy jako potwierdzenie fabrycznego sprawdzenia narzędzia traktują świstek papieru, na którym pisze coś w stylu:
Niniejszym zaświadczamy, że produkt jest zgodny.
Podpis: Lee Chang / kontroler 56
…Ewentualnie wzbogacony dopiskiem: „OK”:)
Tych papierków w ogóle nie omawiajmy, mogą one zaświadczać o zgodności z dyrektywami lub normą zakładową producenta (która jest jak Yeti – wszyscy o niej słyszeli, nikt nie widział, swoją drogą to temat na odrębny wpis). Nie mają one żadnej wartości metrologicznej ani systemowej.
Mamy jednakże również bardziej ambitnych producentów, którzy autentycznie narzędzia sprawdzają i wystawiają bardziej rozbudowany dokument noszący znamiona certyfikatu (przypominam, że od niedawna możemy zamiennie stosować określenia „świadectwo” i „certyfikat”). I ja absolutnie w te sprawdzenia nie wątpię, proponuję jednak rozważyć dwie kwestie:
- kiedy to sprawdzenie zostało wykonane?
- co zawiera dokument?
Przyrząd mógł zostać sprawdzony kilka lat temu, kilka tysięcy kilometrów stąd. Od tego momentu, do czasu aż znalazł swojego ostatecznego nabywcę, przemierzył pół świata, był rzucany przez kurierów, narażony na skrajne warunki środowiskowe, wreszcie leżakował na magazynie 3 lata. Gwarantuję, że sprawdzenie tak doświadczonego egzemplarza da wyniki niemające nic wspólnego z tymi z fabryki…
O ile poruszona wyżej kwestia czasu i miejsca może wydawać się niektórym abstrakcyjna, tak druga sprawa – zawartość dokumentu, jest już precyzyjnie opisana w niezawodnej normie ISO 10012 (Punkt 7.1.4 – zapisy procesu potwierdzenia metrologicznego). Od razu pragnę uściślić: zapisy z potwierdzenia metrologicznego, to nie do końca to samo, co zawartość samego dokumentu, ale jeśli nie znajdą się one w dokumencie, to dokonać stosownych zapisów powinien wprowadzający.
Pozwolę sobie przytoczyć kilka wybranych punktów, które są wymagane, aby dokument mógł zostać uznany:
- opis i niepowtarzalna identyfikacja (numer seryjny) – zwykle jest
- datę zakończenia procesu potwierdzenia (tu już bywa różnie)
- wynik (to akurat niekoniecznie ma dla nas zastosowanie)
- niepewności pomiaru
- dowody spójności pomiarowej (użyte wzorce)
- warunki środowiskowe
Moje doświadczenie pokazało, że rzadko udaje się z czystym sumieniem taki dokument zaakceptować. Porównywanie wyników otrzymanych u nas z wynikami producenta (zapewne przez upływ czasu i kilometrów) niekiedy nie pokrywają się wcale… Jeśli więc nie zaliczacie się do grona tych, którzy „robią byle przepchać”, nie róbcie tego. Wykonajcie po zakupie wzorcowanie samodzielnie lub na zewnątrz i śpijcie spokojnie. Oczywiście wiele zależy od interpretacji audytora, ale zapewniam Was: znajomy Pan Audytor, który akceptował proceder przez 10 lat i nie miał z tym problemu, nie będzie przyjeżdżał wiecznie. Świadomość audytorów wciąż rośnie, poza tym możecie kiedyś trafić na przykład na mnie:)
3. Narzędzia zakupione ze świadectwem wzorcowania
Coraz częściej macie możliwość skorzystania z opcji pośredniej i zapewniającej spokojny sen. Firmy handlowe współpracujące z laboratoriami zewnętrznymi oferują dostawę narzędzi ze świadectwami wzorcowania z polskiego laboratorium, które zostanie wykonane już po zamówieniu przez Was. Dzięki temu dostaniecie sprzęt z ważnym świadectwem, które wykonano stosunkowo niedawno i ilość ryzykownych przygód egzemplarza po sprawdzeniu będzie minimalna.
Narzędzia ze świadectwami wzorcowania możecie nabyć na przykład w naszym sklepie: www.pomiarowe.com.pl