Metrologia-blog.pl

Przyrządy pomiarowe, zarządzanie jakością i wyposażeniem, dobra praktyka pomiarowa, szkolenia

iso 9001 zarządzanie pomiarami
Ogólne Systemy zarządzania Wszystko

Gorzka prawda o wdrożeniach i audytach ISO 9001 w kontekście zarządzania pomiarami i wyposażeniem pomiarowym

Czołem!

Dawno już na blogu nie narzekałem, czas nadrobić zaległości. Pamiętajcie jednak, że dla wielu nie ma skuteczniejszej motywacji niż kubeł zimnej wody i takowy dziś postanowiłem dla Was przygotować. Tekst jest kolejnym z serii dyktowanych przez obserwację stanu faktycznego, stąd potraktujcie go proszę jako sygnał alarmowy, chociaż od razu zaznaczam, że dotyczy głównie firm niedoświadczonych w świecie pomiarów profesjonalnych lub tych, gdzie proces ten nie jest (jeszcze) zbyt istotny.

Wdrożenie ISO 9001 w obszarze pomiarów

Kto ma doświadczenia z wdrażaniem ISO 9001 od zera, ten wie jak najczęściej to wygląda. Jest szansa podłapać dobrego klienta, a ten wymaga ISO. Szukamy więc firmy, która nas do tego wyzwania przygotuje, opracuje wymagane dokumenty, wdroży procesy, a na koniec pomoże przejść audyt i zawiesić ramkę na korytarzu. Najlepiej jeśli zrobimy wszystko tak jak pan Zenek (zbieżność imion całkowicie przypadkowa) mówi i radzi, bo niejedno ISO wdrożył i będzie na pewno dobrze. Fajne, holistyczne podejście do wdrożenia systemu w ten sposób jest fajne, bo jest holistyczne i fajne:) Niestety już na starcie mamy do czynienia z błędnym założeniem, które daje o sobie znać w mrokach niektórych punktów omawianej normy – mianowicie ciężko oczekiwać od pana Zenka, że będzie ekspertem od wszystkiego, systemową alfą i omegą. I niestety z mojego doświadczenia wynika, że dotyczący zasobów do monitorowania i pomiarów punkt 7.1.5 normy ISO 9001:2015 (poprzednio 7.6) jest piętą achillesową wielu firm, a więc i osób wdrażających a później audytujących systemy.

Powiem wprost: osoby wdrażające i audytujące ISO 9001 w obszarze zarządzania pomiarami i wyposażeniem pomiarowym nie mają pojęcia o tych procesach. Powielają nieprawdziwe i nieskuteczne teorie i rozwiązania, często stojące w całkowitej sprzeczności z dobrą praktyką

Częściowo ciężar odpowiedzialności za ten stan rzeczy można przesunąć na samą zbyt lakoniczną treść wskazanego punktu normy. Niemniej wydaje mi się, że audytorom umykają 2 ważne odniesienia wynikające z treści punktu (termin spójność pomiarowa skrywa naprawdę dużo więcej informacji niż tylko zachowanie nieprzerwanego łańcucha porównań!) czy też z tabeli odsyłającej zainteresowanych do normy ISO 10012, a tam mamy temat opracowany już naprawdę dobrze.

Audyt ISO 9001 w obszarze pomiarów

Jak więc wygląda sytuacja i skąd w ogóle pomysł na ten wpis? Jakiś czas temu audytowałem klienta z omawianej w artykule części normy ISO 9001:2015. Przede mną robiły to 2 inne duże firmy certyfikujące, nie licząc audytów wewnętrznych. Efekt?

  • Kilka audytów, w tym przez uznane jednostki zewnętrzne nie zostawiły nawet spostrzeżenia w kwestii realizacji punktu 7.1.5
  • Ja po godzinie miałem 5 niezgodności i 20 spostrzeżeń.

Dobrze, że zrobiło się już późno i musiałem uciekać;)

Żeby było jasne – naprawdę nie oczekuję, że od każdego punktu normy podczas wdrażania będzie mieli eksperta, który wdroży Wam wszystko na „tip-top” tak, jak powinno być. A nie, czekajcie – oczekuję! Prywatnie uważam, że powinno robić się robotę porządnie, a nie po łebkach, nieważne czy parzę herbatę, prasuję koszulę, wzorcuję suwmiarkę czy wdrażam system za ciężkie pieniądze. Wy nie?

Ba – oczekiwałbym (och, ja wymagający!), że mój system i zaproponowane rozwiązania zostaną dobrane indywidualnie do moich procesów i specyfiki produkcji czy usług, a nie, że ktoś podsunie mi formatkę. W efekcie tego hurtowo-holistycznego podejścia macie Państwo wdrożone „kartonowe” systemy, które niewiele mają wspólnego z tym, jak powinno być to zrobione. Niemniej nawet nie zadajecie pytań, bo firma mówiła, żeby ich słuchać to „będzie pan zadowolony”. Te tekturowe systemy działają do czasu zmiany audytora (takich już przerabiałem – 9 lat było dobrze, zero niezgodności, potem zamiast Zenka przyszedł Heniek i mówi, że mamy źle) lub porządnej reklamacji (ponownie – 10 lat było dobrze, teraz nagle „nie zagrało”.

Pamiętajcie, że można robić coś nawet 15 lat źle, a sam fakt że katastrofa nie nadeszła, nie znaczy, że nie nadchodzi.


Bylejakość

Wszystko to wynika z podejścia, które nazywam bylejakością. Zapłacić, byle ktoś przyszedł i za nas zrobił, skopiować-przerobić, byle było. Niezgodność lub reklamacja – wypisać raport, byle było, że coś zrobiliśmy. Doskonalenie? Wysłać na szkolenie, byle certyfikaty przywieźli…

Drodzy – po co robić coś po łebkach? Naprawdę nie szkoda Wam czasu? I tak jesteście w pracy te kilka godzin, czemu nie zrobić w niej czegoś dobrze. Albo jak najlepiej. Czemu przetrwanie do końca zmiany jest popularniejsze niż wykorzystanie dniówki do zrobienia czegoś naprawdę zajebistego? Tak porządnie, żeby mieć satysfakcję. Czemu jak płacimy za wdrażanie, konsulting i utrzymanie systemów, nie oczekujemy, że naprawdę wyniesie nas to na inny poziom? Czemu „jakość jest najważniejsza” to tylko hasło na stronę www? Nie odpowiadajcie, nie chcę wiedzieć.

Byle do następnego!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ